Zalety obuwia z naturalnej skóry

Zalety obuwia z naturalnej skóry


Skórzane obuwie, z jakiego powodu jest warte zakupu

Ceny, ekologia i okrucieństwo dla zwierząt. To są pierwsze myśli negatywne, jaki mi przychodzą do głowy, kiedy myślę o skórze naturalnej. 


Oczywiście aspekt etyczny, jest niemożliwy do przerobienia na zaletę, ale co z resztą ? 

Czy istnieją powody, dla których warto się do takich wyrobów przekonać?


Zacznijmy: 


Skóra naturalna jest antyalergiczna i bezpieczna. W procesie jej garbowania są używane substancje pochodzenia naturalnego.  W procesie garbowania roślinnego, używane są tylko naturalne ekstrakty barwników. Jednak jego minusem jest czas trwania, niekiedy trwa aż 30 dni. Nasi przodkowie wykorzystywali ten sposób, skóra jest dzięki temu ładniejsza, bardziej trwała i odporna, plus jej zapach jest przyjemniejszy. Jej kolor też zmienia się pod wpływem czasu i użytkowania na szlachetniejszy. To jest też skóra wybierana przez alergików, uczulonych na metale, gdyż ich się używa w innych sposobach garbowania. Lepsza dla człowieka i środowiska, ze względu na brak użytych substancji chemicznych. 


Jej ogromnym plusem, jest to że oddycha. W obuwiu cyrkulacja powietrza jest dość ważna.

Stopy mniej się pocą, a to wpływa na komfort życia. Osoby które zmagają się z nadpotliwościa stóp, zwracają na to mocno uwagę. Nawet zwykła osoba, nie borykająca się z tym problemem na większą skalę, doceni jej zalety. Cyrkulacja powietrza oznacza też mniej chorób skóry i pozbycie się nieprzyjemnego zapachu. Poprawi to komfort nie jednej osoby i ściągnięcie butów w gościach, przestanie być problemem.




Jedną z największych zalet, jest ich wytrzymałość i inwestycja na lata. Tylko trzeba o nie dbać i to już po kupnie. Od razu przy zakupie zapytaj się o produkty do ich pielęgnacji, jeśli to twój pierwszy zakup takiego obuwia. Impregnacja polega na nałożeniu warstwy chroniące but przed czynnikami zewnętrznymi, jak na przykład woda. Dzięki niej także zabrudzenia będą schodziły łatwiej. Takie produkty dobieraj zawsze do rodzaju skóry, z której wykonane są twoje buty. Podobnie, jak z twoją skórą na ciele, też stosujesz kosmetyki inne, zależnie czy posiadasz suchą, tłustą, problematyczną, czy naczynkową cerę. Takie zabiegi na obuwiu wykonuj przynajmniej raz w miesiącu. I buty przed tym zawsze wyczyść.


Dobrze rozchodzone buty skórzane staną się wygodne jak kapcie. Nie będą obcierać, a chodzenie w nich będzie przyjemnością. Możemy je rozchodzić naturalnie, bądź użyć specjalnych zmiękczaczy dostępnych w sklepach obuwniczych. Używanie prawideł jest też pomocne i zapobiega odkształceniom. Koleżanka kiedyś mi opowiadała o swoich sposobach domowych. Smarowała buty od środka swoim kremem nocnym, który był nawilżający. Słyszałam też o wkładaniu stóp w mokrych skarpetkach, czy woreczków wypełnionych wodą do środka buta, a następnie wkładaniu butów do zamrażarki. Sposobów jest dużo np. z suszarką, alkoholem, czy młotkiem. Polecam jednak wizytę u szewca, oni się także zajmują rozbijaniem skóry i zrobią to profesjonalnie. Domowe sposoby może są i dobre, ale po wydaniu takich pieniędzy na buty, wolałabym nie ryzykować i udać się z nimi do specjalisty.




A jak nie dać się naciąć na podróbki, które często cenowo są porównywalne ?

Odgniecenia na naturalnej chwilowo zmienią kolor, ale zaraz wrócą do swojego poprzedniego stanu. Ta prawdziwa jest specyficzna w dotyku, czuć delikatność i jej faktura jest niepowtarzalna. Elastyczność i mocno specyficzny zapach też są nam pomocne w ich rozróżnieniu. Skóra także wchłonie wodę, przez swoją porowatą strukturę, a po sztucznej woda spłynie. Metka i oznaczenia producenta powinny być dla też pomocne. Naturalna także zatrzymuje ciepło i jest cięższa od tej syntetycznej. Jednak jeśli kiedyś będziecie mieli szansę, to porównajcie ekoskórę ze skóra naturalną z pewnego źródła, po tym teście wątpliwości zostaną rozwiane. Istnieje też coś w stylu próby ognia, polegającej na podstawieniu płomienia nad materiał, ale tak żeby go nie dotykał. Jeśli zacznie śmierdzieć, zmieniać wygląd, to jest to syntetyk, naturalna skóra nie zareaguje w żaden sposób. Ale nie polecam przeprowadzać, takich eksperymentów w sklepie, chyba że chcecie aby wasze zdjęcie przekreślone, wisiało na ścianie przed wejściem do niego. 




Macie jakieś sprawdzone sklepy z takim obuwiem ? Mój pierwszy zakup był w https://www.butyotmet.pl i jestem z niego bardzo zadowolona, kontakt ze sklepem był wyśmienity i od razu możecie tam zakupić produkty do impregnacji.


Sport - jak z nim zacząć ?

Sport - jak z nim zacząć ?


Sport, co nam daje i czym jest mit magicznej motywacji?

Co brzmi dla ciebie lepiej, dlaczego w ogóle pomyślałeś o zaczęciu jakiejkolwiek aktywności fizycznej? Co cię przekonuje? Zdrowie, wysportowana sylwetka, pokonywanie własnych słabości, czy jeszcze coś innego ?


Kiedy zaczynałam wydawało mi się, że motywację będę miała już zawsze. A jak jej nie mam, to nie znalazłam dobrego powodu. Niestety, tak to nie działa. 


Potrzebna jest rutyna, długofalowy cel i samozaparcie. Nie ma nic za darmo. Przyznaje, łatwiej się o tym pisze, niż wciela to w życie. Mimo, że ćwiczę już kilka lat, też mam z tym problemy. Zwlekanie się z łóżka rano, nie jest prostą sprawą. Często poświęcenie godziny czasu w ciągu dnia wydaje się niewykonalne. Ale jeśli mam czas godzinę pograć, czy obejrzeć odcinek serialu, to równie dobrze mam czas na trening. 



Dobrze jest też mieć partnera treningowego, jeśli jest ci łatwiej z kimś ćwiczyć, spacerować i się wzajemnie napędzać. 


Osobom wyćwiczonym jednak jest łatwiej wrócić do rutyny treningowej. Jednak, co jeśli dopiero zaczynamy? Ja nawet nie wiedziałam od czego zacząć, co jeść i robić na początku mojej drogi. Moje porady i motywacja, są oczywiście pisane na własnych doświadczeniach i skierowane do osób bez większych problemów zdrowotnych.


Więc tak, po pierwsze spacery. Jeśli masz psa, wydłuż spacery. Psiak będzie na pewno szczęśliwszy. Pójdź do pracy, na uczelnię, czy na zakupy na piechotę. Mi na zły humor pomagają samotne spacery ze słuchawkami. Pojedź w góry, nad morze, wycieczkę w twoje okolice, zmiana widoków, które masz na co dzień, to też daje fajnego kopa.


Porozciągaj się. Zrób yogę. Na internecie jest pełno darmowych filmików dla początkujących i tych bardziej zaawansowanych. Opanowywanie nowych pozycji jest dobrym wyznacznikiem celu. Yoga i rozciąganie, wbrew pozorom są wymagające. Dodaj do tego medytację i całe twoje ciało, łącznie z głową, będzie ci wdzięczne.


Pójdź na siłownie. Widząc inne osoby trenujące, może być ci łatwiej się skupić na celu. Często pierwszy trening zapoznawczy z trenerem personalnym jest darmowy. Później możesz wykupić z nim więcej zajęć, aby poznać prawidłowy sposób wykonywania ćwiczeń. Do tego siłownia ma ten plus, że jej stali bywalcy zwrócą ci uwagę, jeśli w nieprawidłowy sposób wykonujesz ćwiczenie.


Bieganie jest prawie darmowe. Jedynie potrzebujesz butów na odpowiednią nawierzchnię. Słuchawki są dla mnie też obowiązkowe kiedy biegam sama. Poszukaj grupy biegaczy w twojej okolicy, u mnie w średniej wielkości mieście jest ich pełno. Weź psa jako partnera, oczywiście jeśli jego zdrowie na to pozwala. Potrzebna ci też będzie specjalna uprząż do tego. 


Trening w domu. Nie brzmi może tak zachęcająco i potrzeba kawałka wolnej podłogi i skompletowania sprzętu. Na początek sama mata będzie wystarczająca.

Darmowych planów treningowych jest dostatek. Sama tak zaczynałam. Dodatkowe sprzęty, jak hantle, drążek czy gumy, możesz dokupić w razie potrzeby w każdej chwil, aby urozmaicić ćwiczenia.


Popróbuj różnych sportów. Krav maga, pilates, a może pole dancing? Często pierwsze treningi są darmowe, zobacz czy ci pasują. Wykup karnet na miesiąc, jeśli poczujesz chemię, jak ci się spodoba kontynuuj, jak nie to szukaj dalej. 


Wspinaczka, rower, rolki, pływanie, deskorolka… lista się nie kończy. Masz naprawdę masę opcji do wyboru. Jedne są droższe, inne wymagają jednorazowego wydatku, a część jest kompletnie darmowa. 



Potrzebny jest ci tylko czas. Nie wierzę, że go nie masz, na chociaż godzinę ćwiczeń, dwa czy trzy razy w tygodniu. Niech to nawet będzie 15 min codziennie, to też się liczy. Znam osoby z ograniczeniami ruchowymi, dla których sport, jest wyzwaniem większym niż dla innych. A są bardziej wysportowane niż ja. Nie poddają się, mimo że lista ich ograniczeń, nie jest uznawana za listę wymówek, a listę problemów w pełni uzasadnionych. 


Wiem jak ciężko zrobić pierwszy krok i zacząć ćwiczyć. Wszystko wydaje się lepsze/ciekawsze do roboty niż trening. Mogłabym znaleźć tysiące wymówek z własnego doświadczenia. Codziennie rano przed treningiem, myślę o tym dlaczego warto odpuścić. 

Z doświadczenia wiem też, jak łatwo jest się poddać. Jeden dzień odpuszczony, z pierwszej lepszej wymówki przeciąga się na kolejne dni, tygodnie, miesiące. Zaczynać chcemy od kolejnego dnia, poniedziałku, miesiąca, czy nowego roku. To się przeciąga w nieskończoność. 


Nie zaczynaj od jutra, zacznij dziś.


Czego nie kupować na prezent?

Czego nie kupować na prezent?




Niech pierwszy rzuci kamień, kto zawsze dostawał dopasowane do niego prezenty. Ja bym mogła rzucić, jeśli liczone byłyby te podarunki, które dałam sama sobie.

Niestety nie zawsze potrafimy wybrać odpowiedni podarunek czy dla kogoś bliskiego, czy to dla siebie.


Nie potrafię stwierdzić jednego powodu, który za to odpowiada. Myślę jednak, że w większości jest to lenistwo, jako niechęć do wysilenia się i poznania drugiej osoby na tyle, żeby wiedzieć czego potrzebuje, a dokładniej co jej do tego sprawi radość. 


Przy tym wychodzi także brak czasu na szukanie prezentu i nastawienie pod tytułem “dobry prezent = drogi prezent”. Oczywiście też nie każdego się to tyczy. Są osoby zadowolone jedynie z biżuterii za kilkanaście tysięcy, czy Ferrari prosto z salonu. Jednak o tego typu osobach nie będę się rozprawiać, bo to inny kaliber.


Od mojej babci dostaje zniszczone i brzydkie rajstopy z ciucholandu, zapakowane w worek po zakupach. Jest to dla mnie okropne. Czekolada, kartka, czy nawet nic, byłoby dla mnie lepsze od tego. Szczególnie, że zwracałam jej na to uwagę. W tego typu sklepach można często znaleźć perełki, więc tym bardziej to jest nie zbyt miłe. 

Przemyśl zatem, czy takim prezentem kogoś nie urazisz. 

Na przykład własnoręcznie zrobiona kartka, upieczone ciasto, czy podarunki DIY, są budżetowe, wymagają różnego nakładu czasu, ale są od serca.


Inny problemem jest alkohol. W tych czasach sporo osób ma z nim problem, ale również wielu go nie pije z wyboru, bądź z powodu zażywanych leków. Osobiście dostaje go, a bliscy wiedzą o moim nie spożywaniu go. Potem muszę go rozdawać innym ludziom i nie mam radości z tego. Radziłabym się wcześniej zorientować jaki dana osoba ma do alkoholu stosunek, zanim porwą nas reklamy wina, czy whiskey jako uniwersalnych podarunków na każdą okazję.


Dietetyczne preferencje, czy ograniczenie wynikające z chorób lub etyki, jak dieta wegańska/wegetariańska. Kiedy byłam na diecie wegańskiej, po urodzinach i świętach, moja półka słodyczowa się zapełniała, a wszystko co na niej było, nie było z produktów zgodnych z tą dietą.

Problemem jest też na przykład odchudzanie się, czy trzymanie diety przy uprawianiu sportu. A dostawanie produktów mocno przetworzonych, z dużą ilością cukru, tłustych lub z chemicznym składem nie jest miłe. O alergiach to nawet nie muszę wspominać.


Rozdzielenie prezentów dla domu i osoby. Nie mówię za wszystkich, ale otrzymanie mopa do domu nie podobałoby mi się. Moim bliskim również, jak wynikło z naszych rozmów. Kupno odkurzacza, zestawu śrubokrętów albo pralki, kiedy wręcza się jako prezent dla domu przy okazji parapetówki lub świętowania zakupu mieszkania, to jak najbardziej może być udany podarunek. Jednak kiedy dajemy go osobie na urodziny czy imieniny, która ma na swoje konkretne zainteresowania to kiepski pomysł. W ten sposób sprawiamy wrażenie, jakby obdarowany miał czas tylko na zajmowanie się domem, jakby to było celem życia i źródłem przyjemności,



Ekstremalne przeżycia. Są ostatnio dość popularne, a możemy ich opcji spotkać tysiące. Skok ze spadochronem, lot paralotnią, jazda jeepem po off-rodach lub noc w lochach zamkowym. Znam przypadek, gdzie na siłę są wciskane prezenty, w tym wypadku przełamujące strach, dla osób które nie są chętne go pokonywać. Wziąć pod dłuższe rozważanie należy, czy celem jest sprawienie przyjemności komuś, czy nam. Do tego warto przemyśleć, czy dana osoba jest chętna daną ekstremalną rzecz zrobić.


Wyjazdy do spa/hoteli. Tu podobny przypadek jak powyżej, nie wszystkim takiego typu wypady będą się podobać. Mam znajomych, dla których to prędzej byłaby to tortura. Usnęli z nudów, ale za to za taki skok na linie w kominie daliby się zabić. Tego typu prezenty lepiej dawać, jeśli zna się preferencję danej osoby i jej styl życia.





Jeszcze jednym, dość ważnym aspektem są kosmetyki. Dalej super popularne są gotowe zestawy. Po świętach produkty z nich oddawało się innym domownikom lub chowało gdzieś i końcowo nigdy nie były użyte. Są one po prostu w większości nie sprawdzone. Kosmetyki są dość skomplikowanym tematem. Jak ktoś stosuje świadomą pielęgnację, to używa wyspecjalizowanych marek. Planując taki prezent, wypytaj w rozmowie wprost czego używa lub popatrz na półkę w łazience. 

Krem na zmarszczki/trądzik, też może zostać źle odebrany. Na takie problemy skórne, kosmetyki wręczone w prezencie, marek których dana osoba nie używa, mogą zostać odczytane negatywnie, jako podbijanie kompleksów.



Perfumy i książki, są świetne, tylko musisz znać gust obdarowywanego. Czy mówił ostatnio czego potrzebuje, jakie zapachy mu się podobają, którą książkę chce przeczytać ? Spróbuj słuchać, jak kolejny raz z się spotkacie.


Myślę, że właśnie największymi problemami są brak słuchania i zapamiętywania faktów o bliskich, interesowania się nimi. Spędźcie więcej czasu razem, a na pewno pomysłów na prezenty będziecie mieli w bród.


Jaki był wasz najbardziej nietrafiony prezent w życiu? Sprawił wam przykrość, czy może dalej leży w zakurzony na dnie szafki?  A może prześladują was skarpetki, kubki i magnesy, które dostajecie na każdą okazję, a na które nie możecie już patrzeć?

Podzielcie się swoimi doświadczeniami :)


Seriale na długie wieczory

Seriale na długie wieczory




Wieczorny relaks - z czym ci się kojarzy ?

Odpowiedzi są zróżnicowane, ale dziś wychodząc naprzeciw temu pytaniu skupię się na pierwszej rzeczy przychodzącej na myśl, przynajmniej mi, czyli na serialach i filmach. 


Serwisów streamingowych jest do wyboru, do koloru. Ceny abonamentu wahają się jednak bardzo do kilkudziesięciu złotych rocznie do kilkudziesięciu miesięcznie miesięcznie. Składając się na nie z rodziną, czy znajomymi, nie wyjdzie drogo. Trzeba mieć jednak na uwadzę, że Netflix, Prime, HBO GO mają bardzo zróżnicowaną ofertę. Z tego powodu mam je wszystkie. W tym roku zawita do nas Disney Plus i HBO Max z jeszcze lepszą ofertą.


Oprócz seriali, znajdziemy na nich filmy większości gatunków. Cała biblioteka jest też zróżnicowana pod kątem wieku i preferencji, od popularniejszych produkcji, do tych niszowych. Niestety, częste zmiany licencji powodują problem rotacji i dostępności produkcji. Istnieją za to serwisy internetowe, na których możemy wpisać nazwę danego serialu/filmu i w odpowiedzi dostaniemy informację, na jakim serwisie możemy go zobaczyć.


Istnieją też darmowe okresy próbne, dzięki którym możemy sprawdzić bibliotekę, jakość odtwarzania, czy działanie aplikacji/strony. W telewizji na bezpłatnych kanałach, też seriale warte poświęcenia czasu spotkać możecie. 

Z mojego doświadczenia i najbliższych, każdy ma chociaż jeden serial tzw. “guilty pleasure”, jaki jest wasz? 





A co ja lubię? Cóż, w tym temacie mogłabym nigdy nie skończyć opowiadać. ale co tam. Jednak może skłonie was do obejrzenia któregoś z seriali i też się w nim zakochacie. Ostrzegam, zabierze wam on masę godzin życia, ale za to jakich godzin, według mnie wartych utracenia. Takie chwile przyjemności od tego życia się należą. 

Dobra, skończmy ten ciut przydługi wstę i zacznijmy.


Po pierwsze, serial urzędujący na moim serialowym tronie. Mogłabym go oglądać od początku, kilka razy w życiu (powtarzam go już 4 raz, ale zdradzę wam to w tajemnicy), a jest nim… Dr. House. Okej, pewnie nikogo tym nie zaskoczyłam. Ale umówmy się, te postacie, relacje między nimi, śledztwo z każdym pacjentem żeby przeprowadzić diagnozę… to czysty geniusz. Zresztą jak sam ten lekarz. Szczerze? Ten post mógłby być tylko o tym serialu, a i tak nie napisałabym wszystkiego i to mówi samo za siebie. Polecam całym sercem, trzeba to obejrzeć.


Może teraz coś z innej beczki, wyjdźmy z poważnego klimatu lekarskiego do czegoś kolorowego… animacji! Powiem krótko, moje oczy wielbią każdy piksel dobrej kreski. Wyluzowujące, lekkie i głupkowate, a zarazem z przesłaniem jak Rick and Morty, czy Dogs in Space to totalnie mój klimat. Podczas oglądania umierasz z śmiechu, a potem na spacerze z psami dochodzi do ciebie myśl “kurde, w tej historii było drugie dno”.

 

Nie każda animacja jest tak lekka i prześmiewcza. Są też krwawe, poważne, z rozwiniętą fabułą i postaciami. Ot taka Castlevania. Kreska jest po prostu prześliczna i kolorowa, a zaczyna się poważnym tonem utraconej miłości i zemsty.  Następne na liście? Arcane od twórców słynnego już League of Legend. Przygnębiająca, smutna opowieść o stracie, politycznych intrygach i to wszystko w oprawie wizualnej od której nie można oderwać oczu. No i jest jeszcze Bojack the Horseman. O Bojacku to można się rozpisywać. Jest to okropnie smutna, ale życiowa historia upadłej gwiazdy telewizji. A to wszystko ze zwierzęcymi postaciami i w animowanej oprawie. Nie zapomnijmy też o japońskim anime. Tutaj mogłabym pisać o tych wartych obejrzenia, ale nikomu tylu stron tekstu nie chciałoby się czytać. Pierwszy z brzegu, bardzo znany, Death Note, wyborny kryminał ze świetnym klimatem z tak naprawdę jednym fantastycznym elementem, zabójczym dziennikiem dzierżonym przez głównego bohatera. Brzmi głupio? Może, ale podczas oglądania człowiek całkiem zapomina o tej trochę absurdalnej koncepcji.




Odchodząc od klimatów animacji czy realistycznej powagi, czy w moim repertuarze znajdzie się coś dla fanów fantastyki? No, ależ oczywiście, że tak! Dla fanów czystego fantasy, coś nam bardzo dobrze znanego… wiedźmin! Uwielbiam ten serial, zwłaszcza 1 sezon. Klimat i brutalność tego świata wręcz wylewa się z ekranu. Każda postać w serialu lśni, ma swój charakter i od razu wiadomo, kogo się lubi a kogo nie. To teraz przejdźmy do czasów bardziej współczesnych, czyli do Umrella Academy. Nie mogę wręcz wytrzymać do 3 sezonu, ten serial to jazda bez trzymanki. Akademia parasolki to opowieść w zasadzie o niedoszłych superbohaterach, którzy borykają się z traumami i kompleksami. Skoczmy teraz w przyszłość, do serialu, który czyha na tron zajmowany przez House’a, a to będzie The 100. Zakochałam się w tym serialu od pierwszego odcinka pierwszego sezonu. Łykałam każdy odcinek patrząc i trzymając w napięciu kciuki za moje ulubione postacie. A tam się nie cackają i z przykrością kilka razy oglądałam śmierć lubianych przeze mnie bohaterów. Ale ostatecznie, przez to wciągnęłam się jeszcze bardziej.


Może na tym teraz skończę, za chwilę napisze mi się tutaj epopeja… ;)

Podsumowując, jest gigantyczna ilość ciekawych rzeczy do oglądania. Dla każdego znajdzie się coś, co go wciągnie na długie wieczory, trzeba tylko trochę poszukać.


Praca w czasie studiów - konieczność czy szansa?

Praca w czasie studiów - konieczność czy szansa?

 


Praca w czasie studiów - konieczność czy szansa?


Osobiście nie wyobrażam sobie nie pracować w czasie studiów, a przynajmniej pod ich koniec.

Dużo zależy od sytuacji domowej, budżetowej, czy oczywiście kierunku studiów.


Pierwszy rok jest wyjątkiem, po moich i znajomych doświadczeniach, niezależnie od tego co każde z nas studiowało. Szczególnie kiedy wybieramy się na niego bez żadnej przerwy po szkole średniej. Spotykamy się z dość dużymi wymaganiami, zupełnie innymi niż w liceum/technikum. Nikt nie prowadzi nas za rączkę do zaliczenia, tylko zależy to od naszego wkładu własnego w naukę domową po zajęciach, a w pierwszych dwóch semestrach jest nawał przedmiotów. Przesiew jest gwarantowany, tylko wytrwali pozostają. 


Kiedy studiuje się kierunki ścisłe w pracy z nimi związanej wymagane jest na wejściu doświadczenie. W przypadku, w którym posiadamy na koncie jedynie miesiąc obowiązkowych praktyk, jesteśmy często brani na praktyki lub staż. Z zasłyszanych historii nie są one płatne lub też wypłata po nich waha się w okolicach 1000 zł. Nie jest to kwota pozwalająca żyć z możliwością spełniania większych potrzeb, niż jedzenie i akademik bądź pokój, a  często nawet na to ona nie starcza. Nie wspominam o niepłatnych, dla mnie to nie ludzkie. Firmy szukają taniej/darmowej siły roboczej.



Jeśli idziemy tokiem nauki bez gap year, czy innych przerw, to kończymy studia najszybciej w wieku 23 lat. Jesteśmy gotowi zacząć w pełni samodzielne życie, a tu się okazuje że doświadczenie jest wymagane, przynajmniej dwuletnie na podobnych stanowiskach, czy nawet w zakresie kierunku.


Na moich studiach, 2 i 3 rok był wystarczająco luźny aby mieć czas na pracę. Jedynie znajomi z grupy, wyjeżdżali na wakacje za granicę, aby pracować w fabrykach lub przy zbiorach. Niestety te zarobione pieniądze po powrocie szybko się kończyły, a takie doświadczenie wpisane w CV w pracy w polu do zawodowego doświadczenia wśród nauk ścisłych nic nie daje. Żyjemy w takich czasach, że duże korporacje chętnie przyjmują studentów w trakcie aż 3 miesięcznych wakacji na naukę u nich. Często jeśli sprawią oni dobre wrażenie, zostają w tej pracy w trakcie semestru tylko ze zmniejszoną siatką godzinową. 




W razie gdy nie mamy możliwości znaleźć pracy w kręgu wymarzonej przyszłościowo kariery, są inne opcje. Zarabianie na hobby, jak sprzedaż rękodzieła, czy obrazów. Kolejną sposobnością jest praca w gastronomi, sklepie,na recepcji, w call-center, kinie czy barze. Widziałam ogrom takich ogłoszeń ze specjalnie wyszczególnionym statusem studenta i elastycznym grafikiem. 


Biorąc pod uwagę trwającą aktualnie pandemię najlepszym wyborem jest opcja pracy zdalnej i w sektorze który nadal był otwarty, mimo wszystkich obostrzeń. Niestety ta możliwość nie jest dostępna dla wszystkich.


Innym sposobem posiadania pieniędzy, nawet tylko na nasze wydatki, kiedy nadal mieszkamy u rodziców, są różnego rodzaju stypendia. Zdobyć je można na różne sposoby, takie jak za wygrane konkursy, zdobywanie pierwszych miejsc na zawodach sportowych, udzielanie się w studenckich samorządach czy telewizji, a także za najlepsze wyniki w nauce. Rożne są stawki i progi takich stypendiów, przykładowo od 500 do 900 zł, progi dzielone co 100 zł, można miesięcznie dostawać. Według mnie takie pieniądze są świetnym wsparciem w życiu młodych ludzi.


W przypadku, kiedy kierunek zapewnia wiele godzin praktyk (z tego co słyszałam są to np. kierunki medyczne) i jest on wymagający to czas potrzebny naukę jest znacznie większy. W takiej sytuacji praca może być ciężka do połączenia ze studiami. Wtedy wsparcie rodziny, czy mieszkanie z nimi, jeśli sytuacja na to pozwala, jest dobrym wyjściem. Także warto się w tej sytuacji mocniej zainteresować stypendiami. 





Studia zaoczne są częstym wyborem osób pracujących w pełnym wymiarze godzin. Niestety one są dość wysoko płatne. Uczyć się na nich trzeba więcej samemu, na zjazdach wymaganą wiedzę musimy już posiadać. Odpoczynek jest bardzo ważny, a przy zjazdach co około dwa tygodnie, odpadają nam na niego weekendy. Życie prywatne idzie trochę w odstawkę. Możemy jednak dzięki temu zbierać doświadczenie i po ich zakończeniu zacząć od wyższej pozycji. Taki tryb ma swoje plusy i minusy.


Jedynie nie rozumiem osób mających czas, mało wymagające studia, a nie pracujących, a ciągle narzekających na brak pieniędzy. Wiem, że dla niektórych są one sposobem na przedłużenie sobie dzieciństwa, ale świat i życie nie będzie czekać na wybawienie się. Zderzenie z rzeczywistością po obronie będzie dla nich ciężkie.


Jak dbać o siebie zimą ?

Jak dbać o siebie zimą ?

 



 Zima jak zwykle nas zaskakuje. 


Mrozy, suche powietrze, smog czy braki świeżych owoców i warzyw.

Nasze ciało nie jest z tego powodu zadowolone. Włosy zaczynają bardziej wypadać, skóra staje się sucha i szara, a my ciągle czujemy się zmęczeni. 


Do niedawna myślałam, że taka jest niezmienna kolej rzeczy. Tę porę roku trzeba jakoś przemęczyć z wyglądem zombie. Bo jak tu ładnie wtedy wyglądać, kiedy mróz, smog i suche powietrze atakuje nas ze wszystkich stron, a nie mamy jak się bronić.


To się zmieniło odkąd zaczęłam o siebie dbać na wszystkich frontach. Ciało, skórę, zdrowie i włosy, wszystko to musi być ogarnięte, aby być pełnym życia, zdrowym i dobrze wyglądającym.


Podam wam przepis na siebie, co ja robię, żeby czuć się dobrze w zimowych miesiącach.


  1. Witaminy

Inne pory roku obfitują w świeże owoce i warzywa, dzięki którym mamy dostęp do ogromnej ilości witamin z nich. Tak samo w okresie jesienno-zimowym możemy odczuć brak promieniowania słonecznego, co może powodować niedobory witaminy D. Oczywiście jeśli mamy starannie zaplanowaną dietę i wiemy jak uzupełniać niedobory, nie powinno nam to grozić. 

Najlepiej zrobić dokładne badania krwii i skonsultować z lekarzem, jakiej suplementacji domaga się nasz organizm, czy jak polepszyć naszą dietę i jeść świadomie. Osobiście suplementuje zimą zestaw witamin i minerałów dla osób aktywnie uprawiających sporty. Kiedy byłam weganką suplementowałam zestaw witamin B, żelazo i wapń. 

Nasz organizm wysyła nam sygnały, kiedy jest coś nie tak, ale zbyt dobrze potrafimy je ignorować. Moimi sygnałami na suplementację witamin były wypadające włosy w dużych ilościach, ciągłe zmęczenie, zaburzenia nastroju i inne. Warto się słuchać organizmu jak do nas mówi, a nie dopiero kiedy zaczyna krzyczeć.




  1. Powietrze

Moimi ostatnimi zakupami stały się nawilżacz i oczyszczacz powietrza. Nawet nie potrafię opisać jaki upgrade życiowy mam. Moja skóra przestała się łuszczyć i być sucha. Nie czuje ciągłego drapania w gardle, mój ciągły katar odszedł w zapomnienie. Dużo lepiej mi się śpi, nie mam pobudek w nocy suchością w gardle i potrzebą wypicia butelki wody. To wszystko stało się w ciągu tygodnia.  Ulgę w oddychaniu czuć od pierwszego włączenia. To będzie warte zakupu dla każdego, czy jesteś alergikiem lub masz piec w domu, a może tylko mieszkasz w centrum miasta i przy wietrzeniu mieszkania, wpuszczasz tonę smogu. Naprawdę z całego serca polecam, różnica jest ogromna.

  1. Włosy

    Mróz nie służy naszym włosom. Noszenie czapek je chroni, chociaż też najchęteniej                bym         je zostawiała w szafie. Suszenie ich to też podstawa, nie chcemy się                        przeziębić, plus                mokre są podatne na zniszczenia. Jak już przy nich                            jesteśmy, to spinajmy włosy, szaliki,         kurtki i czapki, lubią nam obcierać je,                        niszcząc końcówki. Używajmy serów na końcówki,         masek na włosy, róbmy sobie             częściej włosowe spa. Upinanie ich także ograniczy                    zniszczenia.                            Poczytajcie więcej o ich pielęgnacji, odpłacą się one wam z nawiązką.

  1. Skóra

Nawilżanie to podstawa, złuszczanie i oczyszczanie naskórka idą za tym w parze. Zmiany temperatur, smog, mróz nie są łaskawe. Olejki, balsamy, odżywki, kremy, pomadki, to nasi najlepsi przyjaciele. Popękane usta nie są atrakcyjne, a posmarowanie ich pomadką potrwa chwilkę. Olejowanie ciała po kąpieli i użycie masła/balsamu będzie samą przyjemnością. Mają piękne zapach, a skóra stanie się po nich mięciutka. Poranek po nałożeniu kremu nawilżającego na twarz przed spaniem stanie się przyjemniejszy. Nie zapomnijmy też o stopach i dłoniach, często zapomnianych i zaniedbanych. Warto poświęcić im uwagę stosując przeznaczone do nich kremy. 

  1. Odporność

Jak babcia mówiła, czosnek na każdą kanapkę, a nawet do mleka z miodem. Teraz też złote mleko stało się popularne, więc dodatek przypraw zrobi robotę. Herbatki z miodem, cytryną, imbirem, pomarańczą i goździkami do ulubionego serialu. Budyń z sokiem malinowym od babci z letnich malinek z działki. Kto powiedział, że dbanie o odporność i jej wzmacnianie musi być nieprzyjemne. Zupa z kurkumą i marchewką, a może dyniowa, co kto woli. Suszonych owoców jest teraz dostatek, wykorzystajmy je do herbat, ciast i grzanych win/piw. 





  1. Self-care

Nie siedź w domu użalając się nad sobą i nudząc. Głównie nudni ludzie się nudzą. Pograj w planszówki, na komputerze i konsoli. Zrób sobie dzień spa, z winem, świeczkami i muzyką. Usiądź pod kocem z kakaem i książka. Maraton seriali na ciebie pewnie czeka już od dłuższego czasu. Wyjdź na spacer ze słuchawkami, poczuj się jak główna gwiazda w filmie o swoim życiu. Pójdź na łyżwy, jak nie potrafisz jeździć czas najwyższy się nauczyć. Odkryj swoją kuchnie, ugotuj nowe dania lub dopracuj stare. Zawsze jest co robić, nawet gdy dwór nie zachęca do jego odwiedzenia, a przyjaciół, jak większość ludzi nie masz, lub są niedostępni. Tylko nie zatracaj się w mediach społecznościowych, pokazują one głównie ułamek życia.


Kawa - wprowadzenie dla początkujących

Kawa - wprowadzenie dla początkujących



Kawa - czyż, to nie synonim życia w płynie? 


Dla mnie tak, bo nie potrafię bez niej żyć. Rano wchodzi pierwsza do śniadania, ona jest podstawą udanego dnia. Często towarzyszy jej popołudniowa, po powrocie z pracy/uczelni. Wieczorem też się przypałęta - bezkofeinowa do chillu przy grze lub serialu, bądź zwykła prz

ed wyjściem na miasto.


Większość ludzi nie przepadających za kawą. Prawdopodobnie dlatego, że po prostu nie piła tej dobrej jakości i przyrządzonej na różne sposoby. Znają tylko kawy rozpuszczalne, z automatów, czy od babć czarną z pływającymi fusami. Powiem szczerze, że takie wynalazki także są dla mnie koszmarami. Espresso nie wypije, jest dla mnie za mocna. Kawa z Chemexa, Dripa, czy innej alternatywnej metody parzenia jest według mnie bardziej jak herbata, co nie jest w moim guście. Ja pijam głównie latte macchiato i cappuccino, kiedy jestem w kawiarni, wybieram tylko te które używają kaw speciality. Do domu kupuje kawę w ziarnach, rano ją świeżo mielę i parzę w kawiarce. Preferuję pić ją z mlekiem roślinnym, na przykład owsianym lub orkiszowym. Ziarna kawy zamawiam w opakowaniach po 250g, aby ciągle próbować innych palarni i owoców ich pracy.


Zacznijmy wprowadzenie od paru podstawowych rodzajach kaw, jakie możecie zamówić w kawiarni. Tak abyście wiedzieli, jak przyrządzonej kawy możecie się spodziewać. 

Rodzaje kaw w kawiarniach:


  • Espresso - kawa bez mleka o niewielkiej objętości. Mocno aromatyczna i wyrazista. Podawana ze szklanką wody.

  • Cappuccino - pojedyncze espresso z mlekiem i pianką w specjalnej filiżance o poj. 120-150 ml.

  • Americano - rozwodnione espresso na gorącej wodzie. 

  • Latte macchiato - dużo mleka, mało kawy. Czasami w wersji trzy warstwowej, na dole kawa, mleko po środku i na górze pianka. Często występuje z syropami i przyprawami. Podawane w dużej szklance.

  • Flat white - podwójne espresso, ze spienionym mlekiem o pojemności cappuccino.

  • Doppio - podwójne espresso.

  • Mocca - to espresso pojedyncze z mlekiem  i czekoladą, często podawane z bitą śmietaną. Pojemność cappuccino.

  • Espresso macchiato - espresso pojedyncze ze spienionym mlekiem w filiżance do standardowego espresso.

  • Affogato - espresso z lodami waniliowymi.

  • Romano - espresso z plasterkiem cytryny.


Metody parzenia kawy:

  • french press - bardzo proste i popularne narzędzie do parzenia kawy. Wsypujemy zmieloną kawę, zalewamy gorącą wodą, mieszamy i czekamy około 30 sekund. Po tym czasie wlewamy resztę wody, mieszamy, zakładamy pokrywkę i… czekamy kolejne 3 minuty. Na koniec przyciskamy tłok do dna i kawa gotowa!

  • aeropress - ciekawe urządzenie i jedna z młodszych metod alternatywnego parzenia kawy. Parzenie kawy jest proste, Aeropress działa jak wielka strzykawka. Stawiamy go na tłoku, wsypujemy zmieloną kawę, zalewamy gorącą wodą, mieszamy, na górze zakręcamy sitko z filtrem, czekamy chwilę aż się zaparzy, odwracamy i przeciskamy gotową kawę do kubka.

  • V60 - służy do alternatywnej metody parzenia kawy, tak zwanego dripa. Potrzebujemy własnego młynka ręcznego, ponieważ kawa musi być grubo zmielona. Składa się z naczynia, “drippera” i filtra, dripper dajemy na naczynie, do którego spłynie kawa, do driperra filtr i do filtra zmieloną kawę. Wlewamy wodę mająca od 90-95 stopni, ale nie może to być wrzątek. Dolewamy trochę wody, tak aby przykryć kawę w filtrze, czekamy 30 sekund i polewamy kawę, okrężnymi ruchami. Nie wlewamy całej wody od razu, tylko dzielimy to na 2 czy 3 rundy. Zebrany płyn na dole naczynia jest naszym gotowym napojem,

  • kawiarka - włoska metoda na parzenie domowego espresso bez drogiego ekspresu przelewowego. Składa się z 3 części, do dolnej nalewamy wody aż do widocznego zaworu, ale tak, żeby go nie przykryć. Kolejny fragment to sitko, do którego wsypujemy zmieloną wcześniej kawę. Całość zakręcamy z użyciem górnego elementu, w którym jest zbiornik na kawę. Stawiamy go na kuchenkę o niezbyt dużej mocy i czekamy, aż kawa sama się zaparzy.

  • ekspresy - tutaj mamy do wyboru aż 3 rodzaje: ciśnieniowe, przelewowe i kolbowe. Ciśnieniowe to te najczęściej spotykane, parzą kawę pod wysokim ciśnieniem i najczęściej same mielą ziarna. Kolbowe działają podobnie, ale kawę mielimy samy i podajemy do ekspresu w specjalnej “kolbie”. Przelewowe też potrzebują zmielonej zawczasu kawy i filtra, przez który na kawę skapuje gorąca woda do zbiornika poniżej, w którym zbiera się zaparzona kawa.

  • chemex - kawę parzymy w podobny sposób jak w v60, ale kawę zmielona jest jeszcze grubiej. Dajemy do naczynia filtr, zasypujemy zmielonymi ziarnami kawy, zalewamy je wodą, czekamy 30 sekund. Nastęnie polewamy równomiernie po całej powierzchni niewielkimi partiami, tak aby przepływ wody był stały. Jak przeleje się cała woda to nasza kawa jest gotowa.

Rodzaje młynków do kawy: 

  • automatyczne - młynki, w których nasza praca sprowadza się do wsypania ziaren i przyciśnięcia przycisku. Są one podłączane do prądu, więc doskonale sprawdzają się w naszej kuchni, kiedy zaspani potrzebujemy porannej kawki. Młynki automatyczne są w stanie zmielić naszą kawę bardzo drobno, co idealne sprawdza sę do parzenia espresso w kawiarce czy ekspresie.

  • ręczne - w tym przypadku nie mamy wygodnego przycisku, który załatwi za nas robotę. Jak sama nazwa wskazuje, musimy ręcznie kręcić rączką i mielić kawę. Jakie są plusy? Cóż pozwala nam to kontrolować drobnistość zmielenia, jeśli korzystamy z tak zwanych alternatywnych metod parzenia kawy.

Gatunki kawy:

  • arabica - najczęściej spotykana, w smaku można wyczuć kakao, a nawet kwiaty czy owoce. Uznaje się ją za bardziej “spokojną” w smaku. 

  • robusta - mniej spotykana, często błędnie uważana za gorszą od arabiki. W smaku jest ciężka, goryczkowa przypominającą gorzką czekoladę. Posiada większe stężenie kofeiny co właśnie skutkuje dodatkową goryczą.

Kawa i wypłukiwanie magnezu, ile w tym prawdy?

Zacznijmy od tego, że w kawie jak i przykładowo kakale, też mamy magnez. Nie jest on w oszałamiającej ilości, ale nadal nie da da się ukryć, że można go tam znaleźć. Wypłukuje ona go zatem w mniejszych ilościach niż dostarcza, co daje nam większą ilość magnezu w organizmie po jej wypiciu. I tu mówię o czystej kawie. Jeśli dodamy do niej mleka roślinnego lub zwykłego, zrobimy ją w wersji mocca, czy pogryziemy do niej ciastko pełne otrębów owsianych, pestek dyni, czy orzechów, to już jesteśmy magnezowo ustawieni na mocny plus. Mit możemy uznać za obalony. 

Drzemka kofeinowa

Kto nie próbował zrobić sobie drzemki po wypiciu kawy, niech żałuje. Jakieś 15/20 min spania, daje nam większego kopa energii. Brzmi to absurdalnie, ale jest potwierdzone naukowo. Ważne jest jednak aby kawę wypić szybko, a drzemka trwała max 20 min. Dzięki temu omijamy fazę głębokiego snu. Budzimy się wyspani, ale nie wolno używać tego jako zamiennika snu. Co za dużo, to niezdrowo.

A wy, co sądzicie o kawie? Jaki jest wasz sposób na jej picie ?
Jeśli za nią nie przepadaliście, jesteście teraz skłonni dać jej szansę? 



 


Copyright © Kosz dziwności 2021