Seriale na długie wieczory
Wieczorny relaks - z czym ci się kojarzy ?
Odpowiedzi są zróżnicowane, ale dziś wychodząc naprzeciw temu pytaniu skupię się na pierwszej rzeczy przychodzącej na myśl, przynajmniej mi, czyli na serialach i filmach.
Serwisów streamingowych jest do wyboru, do koloru. Ceny abonamentu wahają się jednak bardzo do kilkudziesięciu złotych rocznie do kilkudziesięciu miesięcznie miesięcznie. Składając się na nie z rodziną, czy znajomymi, nie wyjdzie drogo. Trzeba mieć jednak na uwadzę, że Netflix, Prime, HBO GO mają bardzo zróżnicowaną ofertę. Z tego powodu mam je wszystkie. W tym roku zawita do nas Disney Plus i HBO Max z jeszcze lepszą ofertą.
Oprócz seriali, znajdziemy na nich filmy większości gatunków. Cała biblioteka jest też zróżnicowana pod kątem wieku i preferencji, od popularniejszych produkcji, do tych niszowych. Niestety, częste zmiany licencji powodują problem rotacji i dostępności produkcji. Istnieją za to serwisy internetowe, na których możemy wpisać nazwę danego serialu/filmu i w odpowiedzi dostaniemy informację, na jakim serwisie możemy go zobaczyć.
Istnieją też darmowe okresy próbne, dzięki którym możemy sprawdzić bibliotekę, jakość odtwarzania, czy działanie aplikacji/strony. W telewizji na bezpłatnych kanałach, też seriale warte poświęcenia czasu spotkać możecie.
Z mojego doświadczenia i najbliższych, każdy ma chociaż jeden serial tzw. “guilty pleasure”, jaki jest wasz?
A co ja lubię? Cóż, w tym temacie mogłabym nigdy nie skończyć opowiadać. ale co tam. Jednak może skłonie was do obejrzenia któregoś z seriali i też się w nim zakochacie. Ostrzegam, zabierze wam on masę godzin życia, ale za to jakich godzin, według mnie wartych utracenia. Takie chwile przyjemności od tego życia się należą.
Dobra, skończmy ten ciut przydługi wstę i zacznijmy.
Po pierwsze, serial urzędujący na moim serialowym tronie. Mogłabym go oglądać od początku, kilka razy w życiu (powtarzam go już 4 raz, ale zdradzę wam to w tajemnicy), a jest nim… Dr. House. Okej, pewnie nikogo tym nie zaskoczyłam. Ale umówmy się, te postacie, relacje między nimi, śledztwo z każdym pacjentem żeby przeprowadzić diagnozę… to czysty geniusz. Zresztą jak sam ten lekarz. Szczerze? Ten post mógłby być tylko o tym serialu, a i tak nie napisałabym wszystkiego i to mówi samo za siebie. Polecam całym sercem, trzeba to obejrzeć.
Może teraz coś z innej beczki, wyjdźmy z poważnego klimatu lekarskiego do czegoś kolorowego… animacji! Powiem krótko, moje oczy wielbią każdy piksel dobrej kreski. Wyluzowujące, lekkie i głupkowate, a zarazem z przesłaniem jak Rick and Morty, czy Dogs in Space to totalnie mój klimat. Podczas oglądania umierasz z śmiechu, a potem na spacerze z psami dochodzi do ciebie myśl “kurde, w tej historii było drugie dno”.
Nie każda animacja jest tak lekka i prześmiewcza. Są też krwawe, poważne, z rozwiniętą fabułą i postaciami. Ot taka Castlevania. Kreska jest po prostu prześliczna i kolorowa, a zaczyna się poważnym tonem utraconej miłości i zemsty. Następne na liście? Arcane od twórców słynnego już League of Legend. Przygnębiająca, smutna opowieść o stracie, politycznych intrygach i to wszystko w oprawie wizualnej od której nie można oderwać oczu. No i jest jeszcze Bojack the Horseman. O Bojacku to można się rozpisywać. Jest to okropnie smutna, ale życiowa historia upadłej gwiazdy telewizji. A to wszystko ze zwierzęcymi postaciami i w animowanej oprawie. Nie zapomnijmy też o japońskim anime. Tutaj mogłabym pisać o tych wartych obejrzenia, ale nikomu tylu stron tekstu nie chciałoby się czytać. Pierwszy z brzegu, bardzo znany, Death Note, wyborny kryminał ze świetnym klimatem z tak naprawdę jednym fantastycznym elementem, zabójczym dziennikiem dzierżonym przez głównego bohatera. Brzmi głupio? Może, ale podczas oglądania człowiek całkiem zapomina o tej trochę absurdalnej koncepcji.
Odchodząc od klimatów animacji czy realistycznej powagi, czy w moim repertuarze znajdzie się coś dla fanów fantastyki? No, ależ oczywiście, że tak! Dla fanów czystego fantasy, coś nam bardzo dobrze znanego… wiedźmin! Uwielbiam ten serial, zwłaszcza 1 sezon. Klimat i brutalność tego świata wręcz wylewa się z ekranu. Każda postać w serialu lśni, ma swój charakter i od razu wiadomo, kogo się lubi a kogo nie. To teraz przejdźmy do czasów bardziej współczesnych, czyli do Umrella Academy. Nie mogę wręcz wytrzymać do 3 sezonu, ten serial to jazda bez trzymanki. Akademia parasolki to opowieść w zasadzie o niedoszłych superbohaterach, którzy borykają się z traumami i kompleksami. Skoczmy teraz w przyszłość, do serialu, który czyha na tron zajmowany przez House’a, a to będzie The 100. Zakochałam się w tym serialu od pierwszego odcinka pierwszego sezonu. Łykałam każdy odcinek patrząc i trzymając w napięciu kciuki za moje ulubione postacie. A tam się nie cackają i z przykrością kilka razy oglądałam śmierć lubianych przeze mnie bohaterów. Ale ostatecznie, przez to wciągnęłam się jeszcze bardziej.
Może na tym teraz skończę, za chwilę napisze mi się tutaj epopeja… ;)
Podsumowując, jest gigantyczna ilość ciekawych rzeczy do oglądania. Dla każdego znajdzie się coś, co go wciągnie na długie wieczory, trzeba tylko trochę poszukać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz